stwa, dnie całe spędzała przy biurku zawalonem papierami, z po za których widać jej prawie nie było.
Jedynem jej marzeniem było przynoszenie ulgi każdej nędzy, począwszy od dziecka, które cierpi dlatego, że się urodziło, skończywszy na starcu, który bez cierpienia skonać nie może. W ciągu tych lat pięciu pełnemi garściami rzucając złoto, założyła w la Vilette dom znany pod nazwą „Żłobka Matki Boskiej“, gdzie w maleńkich białych kołyskach i w trochę większych niebieskich łóżeczkach znalazło już schronienie około trzystu dzieci; w Saint Mandé „Ochronę ś-go Józefa“, gdzie stu chłopców i tyleż dziewcząt otrzymywało takie wychowanie, jakie odbierają dzieci ze sfery mieszczańskiej; w Châtillon „Dom przytułku dla starców“, mogący pomieścić pięćdziesięciu mężczyzn i pięćdziesiąt kobiet i wreszcie na jednem z przedmieść Paryża świeżo otworzyła „Szpital ś-go Marcelego“. Najulubieńszem jednak jej dziełem, które w tej chwili pochłaniało wszystkie jej uczucia, był „Dom pracy“ — zakład mający zastąpić dawne domy poprawy, gdzie stupięćdziesięciu chłopców i tyleż dziewcząt wziętych z ulicy, żyjących dotychczas w rozpuście i zbrodni, odzyskiwało zdrowie moralne, dzięki pieczołowitej opiece i nauce rozlicznych rzemiosł. Wszystkie te zakłady, hojne ofiary, rozrzutność niemal w uczynkach miłosiernych, pochłonęły w ciągu tych lat pięciu około stu milionów. Gdyby po-
Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/82
Ta strona została skorygowana.