Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/90

Ta strona została skorygowana.

z srebrnych włosów korona, dziwne sprawiająca wrażenie nad czołem tej młodej jeszcze bo zaledwie trzydziestoletniej kobiety. Pani Karolina osiwiała zupełnie w dwudziestym piątym roku. Gęste, czarne brwi nadawały wdzięk młodości tej niezwykle oryginalnej twarzy, w srebrne ramy ujętej. Nigdy nie była piękną: nos jej i podbródek były zanadto wydatne, usta za szerokie ale nacechowane wyrazem anielskiej dobroci. Śnieżno-białe to runo, srebrzyste blaski bijące z miękkich, jedwabistych włosów łagodziły nieco surowy wyraz jej twarzy, nadając jej wdzięk uśmiechniętej babuni, oraz świeżość i siłę pięknej kochanki. Wysoka, dobrze zbudowana, miała ruchy zręczne i bardzo szlachetne.
Przy każdem spotkaniu, Saccard śledził ją zawsze oczyma, zazdroszcząc jej w duszy wzrostu oraz silnej, zdrowej postawy. Wkrótce dowiedział się też całej historyi rodu Hamelinów. Ojciec Karoliny i Jerzego, doktor z Montpelier, będący sławnym uczonym i zagorzałym katolikiem, umarł, nie zostawiwszy dzieciom ani grosza. Po śmierci ojca, dziewiętnastoletni Jerzy wstąpił do szkoły politechnicznej a o rok młodsza od niego siostra pojechała za nim do Paryża i tam przyjęła miejsce nauczycielki. Ona to podczas dwuletnich kursów wsuwała mu do kieszeni po parę franków na drobne wydatki; ona to utrzymywała go i później, gdy niezbyt chlubnie ukończywszy nauki, tułał się po bruku paryskim,