dzielnym i silnym tylko przy pracy... Myślałam już o tem, aby znowu przyjąć miejsce nauczycielki i tym sposobem przyjść mu z pomocą. Niestety! pomimo usilnych starań nic znaleźć nie mogłam... Nie mogę przecież zgodzić się na posługaczkę.
— Cóż u licha! nie jest przecież tak źle! — zawołał Saccard, który nigdy dotąd nie widział jej równie skłopotanej i przygnębionej.
Pani Karolina smutnie wstrząsnęła głową, niezdolna zataić teraz swego zniechęcenia i goryczy do życia, które dotąd w najcięższych nawet chwilach znosiła z taką odwagą. A gdy Hamelin, który wszedł w tej chwili, oznajmił jej smutną wiadomość, że znowu doznał zawodu, nie mówiła już nic więcej, tylko rzęsiste łzy spływać poczęły z jej oczu, nieruchomo przed siebie patrzących.
— Mój Boże! — odezwał się Hamelin — a jednak moglibyśmy zarobić miliony, gdyby tylko kto nam dopomógł do ich wydobycia!
Saccard przyglądał się tymczasem planom jakiejś budowli, stojącej pośrodku obszernych magazynów.
— Co to ma być? — zapytał.
— E! to zabawka! — odrzekł inżynier. — Podczas mego pobytu w Bajrucie narysowałem ten projekt mieszkania dla dyrektora generalnego towarzystwa transportowego. Przez czas długi marzyłem o założeniu podobnego towarzystwa.
Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/96
Ta strona została skorygowana.