Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/106

Ta strona została przepisana.

— Pamiętaj, że zakazuję ci wszelkiego mieszania się w sprawy twej matki. Mięsza ona jak w kotle w całem Plassans a nigdy nikt nie wie, co właściwie warzy, to tylko pewna, że nic dobrego ani czystego. Co za dyabeł ją opętał, że tak gwałtownie zachciało się jej poznać księdza Faujas? Musi w tem mieć jakiś interes, bo nim tylko zwykła się kierować. Zaczynam przypuszczać, że nasz klecha nie dla fantazyi zjechał z Besançon do Plassans. Kryje się wtem coś, ale dyabeł wie co!...
Marta zasiadła jak zwykle do cerowania domowej bielizny, której reparowanie zajmowało jej dnie całe, Mouret zaś, drepcząc, to znów przystając, mówił do niej:
— Wiesz, oni mnie niezmiernie bawią! Domyślasz się, że mówię o wuju i twojej matce. Toż dopiero się nienawidzą! Z całej duszy i serca nienawidzą się wzajemnie. Czyś zauważyła, jak matka wściekała się, pomimo pozornego spokoju? Tak, wściekała się, widząc u nas wuja,... Nic dziwnego, na złodzieju czapka gore, więc i ona... lęka się, by w wuisko nie wygadał się z czem niepotrzebnem... A że do opowiadania miałby wiele, więc chcianoby, aby zaniemówił... Lecz mnie to wszystko tylko śmieszy, bo nie myślę się wtrącać w ich podejrzane sprawy... o nie, nie głupim... zbyt to niebezpieczne... Mój ojciec miał najzupełniejszą racyę, mówiąc, że oni dyabła warci i że szkoda dla nich sznurka na powieszanie. Mó-