może, bo sam jest sobie wrogiem. Ale czy też pan wie, co mi jeszcze powiedział ten pański lokator? Boże odpuść, ale na własne uszy słyszałem, jak rzekł mi z niecierpliwością: nie chcę przyjmować tych zaprosin, bo nie chcę się przyłączać do ich obozu.
To powiedziawszy, ksiądz Baurette zaczął się śmiać, nie znajdując słów na właściwe określenie i skrytykowanie postępowania księdza Faujas. Spostrzegłszy, iż stanęli już przed kościołem świętego Saturnina, ksiądz zatrzymał jeszcze Moureta, mówiąc:
— Tak panie, to stare dziecko i tylko dziecko ten nasz poczciwy ksiądz Faujas! Bo czyż to nie jest zabawne, aby on, świeżo przybyły i nieznany człowiek, odmawiał stawienia się na uprzejme zaproszenie pana Rastoil i to pod pozorem, że lęka się, by go nie zaliczono do tamtego obozu!.. Poznawszy dziwactwo księdza Faujas z obawą podjąłem się misyi powierzonej mi przez matkę pańskiej żony... Wczoraj właśnie pani Rougon poleciła mi, abym uwiadomił księdza Faujas, iż pragnie go widywać w swoim salonie... Byłem pewny, że ten dziwak odmówi...
Mouret zdziwił się nieco i podchwycił:
— To matka mojej żony naprawdę dała panu takie polecenie?..
— Tak, umyślnie w tym celu przyszła wczoraj do naszej zakrystyi... A ponieważ najmocniej pra-
Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/115
Ta strona została skorygowana.