głodu popełniających zbrodnie, któremi byliby się, brzydzili, znalazłszy się w normalnych warunkach bytu. W chwilach podobnych wzruszeń ksiądz Faujas odczuwał, iż Marta całkowicie do niego na leży, wiedział dokładnie, iż stawał się wszechwładnym panem jej woli. Podobny nastrój dwojga tych ludzi wydarzał się coraz częściej, uniesieni wzajemnem wzruszeniem, słyszeć się nie zdawali, iż tuż o kilka kroków przed nimi, pan Mouret wybuchał gniewem lub radością, stosownie do tego, czy przegrał lab wygrał partyę pikiety.
Około połowy lutego zdarzył się wypadek, który przeraził i rozciekawił całe Plassans. Odkryto, iż cała banda młodych dziewczątek, prawie dzieci, oddawała się wyuzdanej rozpuście. Korzystając ze swobody, udzielanej im przez rodziców, owe dziewczęta nietylko z rówieśnikami wiodły gorszące życie, lecz sprzedawały się za pieniądze ludziom statecznym, bogatym i wogóle dobrze widzianym przez najmoralniejsze osobistości w mieście. Podobnie niezwykły objaw zepsucia, zastanowił Martę. Sprawa stawała się coraz głośniejszą, olbrzymiejąc z dniem każdym. Jedną z owych dziewcząt Marta znała osobiście; była nią siostrzenica Róży, która od dawnych lat przychodziła często odwiedzać ciotkę. Ładna twarzyczka jasnowłosej dziewczynki zwróciła uwagę pani Mouret, która chętnie pieściła ją a teraz srodze bolała, dowiedziawszy się o zepsuciu i rozpustnem życiu biednego dziecka.
Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/177
Ta strona została skorygowana.