Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/184

Ta strona została przepisana.

miesz się z tamtemi... ręczę ci, że ją wielce ujmiesz swoją wizytą i będzie ci ona pożyteczniejszą od wielu innych... w każdym razie pamiętaj, że ilekroć będziesz czemś zakłopotana, to jaz miłą chęcią dopomogę ci i wskażę, co masz czynić.
Marta podziękowała matce i pożegnawszy się wyszła, lecz Felicya odprowadziła córkę aż do sieni a tu wziąwszy ją za obydwie ręce i patrząc jej prosto w oczy, zapytała z przenikliwym uśmiechem:
— Jakże się miewa ten nasz kochany ksiądz Faujas?...
— Zdrów jest zupełnie — odpowiedziała spokojnie Marta — idę właśnie do kościoła św. Saturnina, gdzie spotkam się z nim oraz z budowniczym dyecezyalnym.
Ponieważ projekt założenia ochronki nie miał jeszcze żadnej materyalnej podstawy, więc ksiądz Faujas umówił się z Martą, iż nie należy wzywać budowniczego z żądaniem zestawienia kosztorysu przyszłego budynku, lecz że korzystając z obecności tego pana w kościele św. Saturnina, gdzie codziennie w popołudniowych godzinach doglądał robót, rozpoczętych przy odbudowywaniu jednej z bocznych kaplic, będzie można wybadać go prywatnie, spotkawszy się z nim niby wypadkowo. Wszedłszy do kościoła, ujrzała Marta natychmiast księdza Faujas, rozmawiającego z panem Lieutand architektem dyecezyalnym. Stali na wysokiem rusztowaniu, wzniesionem przy murze sąsiadują-