Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/194

Ta strona została przepisana.

naszej litości... nędznych skutkiem słabości... braku zasad... Nie mogę pani odmówić, bo wiem, że będę bardzo pożyteczną... zwłaszcza z powodu urzędu mego męża... jako mer miasta Plassans przydać się on może niejednokrotnie, chociażby z powoda licznych swych stosunków z ludźmi wpływowymi, z którymi obcuje codziennie... Ale wolę zastanowić się do jutra... tak, dopiero jutro dam pani stanowczą odpowiedź... Skutkiem wysokiego urzędu, piastowanego przez mojego męża, jesteśmy zmuszeni zważać na każdy krok nasz... Otóż muszę się naradzić z mężem...
Pani Rastoil była również słabego charakteru kobietą. Skromnisia cedziła słówka słodkie, dobierając ich z przezornością, by w niczem nie raziły najdrażliwszych uszów, tym razem zadanie było trudne, uważała bowiem za rzecz ubliżającą poruszanie jakiejkolwiek kwestyi, mającej coś wspólnego „z nieszczęśliwemi istotami zapominającemi o najświętszych obowiązkach“. Pani Rastoil była dość otyła, zdrowo wyglądająca, siedziała w fotelu pomiędzy dwoma swojemi córkami i haftowała nadzwyczaj bogaty ornat. Zaraz po pierwszych słowach, wyrzeczonych przez Martę, pośpiesznie wyprawiła córki. — Pani jest bardzo na mnie łaskawa... lecz doprawdy nie wiem, o ile będę w możności zadość uczynienia życzeniom pani... należę już do kilku komitetów, ztąd wynika, iż niewiele czasu mogłabym poświęcić sprawie, o której pani wspomina. Była