wyjściem, że jesteś na obiedzie u księży, w takim bowiem razie i ja się postaram znaleźć sobie łyżkę strawy na mieście.
Podczas obiadu, Mouret nie przestawał drwić z niej i żartować. Byłaby już wolała znieść wybuch gniewu i obelg z jego strony. Cierpiała bardzo i, znosząc to w milczeniu, kilkakrotnie spojrzała na męża błagającym wzrokiem, aby zostawił ją w spokoju. Lecz milcząca prośba Marty podniecała jeszcze złośliwość męża. Oktawiusz i Dezyderya śmieli się a Sergiusz stawał wyraźnie w obronie matki. Zabierać się właśnie mieli do jedzenia deseru, gdy do stołowego pokoju wpadła Róża, mówiąc, iż pan Delangre jest w sieni i pragnie widzieć się z panią.
— Ho, ho! jak widzę, wchodzisz w stosunki z miejscową władzą nietylko z księżmi! — zawołał Moret, drwiąc w dalszym ciągu z żony.
Marta przyjęła pana mera w salonie. Pan Delangre powiedział jej na wstępie, że nie chciał czekać do jutra, by przyjść jej powinszować szlachetnego projektu założenia ochronki. Wspomniawszy przytem, iż żona jego, porozumiawszy się z nim, prosi, by została zaliczoną do komitetu dam, mających się opiekować ochronką pod wezwaniem Przenajświętszej Panny, dodał, iż on ze swej strony uczyni wszystko, co tylko będzie mógł, by projekt pani Mouret jak najprędzej wszedł w wykonanie.
Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/201
Ta strona została skorygowana.