Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/222

Ta strona została przepisana.

Wszakże w jakiś czas po rozmowie z panią Felicją, goląc się w sypialnym pokoju, rzekł do żony tonem drwiącym:
— Wiesz co?... jak zaczniesz chodzić do spowiedzi, to obierz sobie księdza Faujas na spowiednika. Tym sposobem tylko najbliższe ci osoby będą wiedziały o twoich grzechach.
Ksiądz Faujas słuchał spowiedzi we wtorki i w piątki. Marta, wiedząc o tem, unikała potrzeby widzenia go w te dni w kościele, nie chcąc mu przeszkadzać w zajęciu. Chociaż tak mówiła i tem pozorowała swoją dyskrecyę, wszakże miała inny, ważniejszy powód. Lękała się przedewszystkiem wrażenia, jakie na nią wywierał widok księdza Faujas w muślinowej komży, woniejącej zapachem wosku i kościelnych kadzideł.
Pewnego piątku wybrała się do budującej się ochronki w towarzystwie pani de Condamin. Robotnicy kończyli właśnie fasadę. Pani de Condamin zaraz po pierwszym rzucie oka, oświadczyła, iż fasada powinna być bogatsza, ozdobniejsza. Po chwili zaś dodała, iż należy zmienić plan i zmusić pana Lieutand do nakreślenia nowego; niechajby po bokach głównego wejścia wzniósł dwie lekkie kolumny złączone w górze ostrołukiem, coś młodzieńczego o religijnym charakterze, słowem coś mogącego dać miarę o estetycznych poglądach dam, składających komitet. Marta broniła wykonanej już roboty, lecz po dłuższej rozmowie przyznała pani de Condamin nieco słusz-