Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/242

Ta strona została przepisana.

mogliby ci zaszkodzić, skompromitować i popsuć ci szyki...
Mouret nie mógł dokładnie słyszeć, albowiem nadto był wzruszony wstrętnym czynem, jakiego się dopuszczał. Zdawało mu się teraz, iż ktoś zbliża się ku drzwiom, więc wszystko odskoczył i zbiegł co prędzej ze schodów. O nadużyciu, jakiego się dopuścił, postanowił nikomu nie mówić. W kilka dni później, ksiądz Faujas powiedział Marcie w jego obecności głosem spokojnym, prawie obojętnym:
— Mogę pani polecić kogoś na urząd sekretarza ochronki. Ow ktoś jest moim szwagrem. Temi dniami spodziewam się jego przyjazdu z Besançon.
Mouret słuchał uważnie a Marta zawołała z zadowoleniem:
— Tem lepiej! Dzięki tej szczęśliwej okoliczności pozbędę się wielkiego kłopotu, z którym nie wiedziałam jak się załatwić. Bo na ową posadę w ochronce potrzeba człowieka zaufanego i wzorowej moralności... Więc rzecz ślicznie się składa, bo kiedy ów pan mający przyjechać należy do rodziny pańskiej, w takim razie nie ma obawy, możemy mieć do niego najzupełniejsze zaufanie.
— Tak, niezawodnie — rzekł ksiądz. — Moja siostra miała sklep w Besançon. Sprzedawała bieliznę. Ale musiała handel zwinąć z powodu słabego zdrowia. Obecnie zaś pragnie przyjechać do nas, albowiem doktorzy zalecili jej pobyt w po-