Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/249

Ta strona została przepisana.

— Mieliśmy przy sobie poduszki — rzekła, potrząsając wezłem rupieci. A z poduszkami jest wygodnie nawet w trzeciej klasie... Bo proszę państwa, jak się rozłożą poduszki na ławkach, to jakaż jest różnica pomiędzy pierwszą klasą a trzecią?... A tak prawdę powiedziawszy, po cóż mamy wzbogacać urzędników kolejowych, lepiej oszczędzić własną swoją kieszeń... Chociaż się ma grosiwo, nie należy go rozsiewać bez przyczyny... No, moja pani, proszę mi powiedzieć, czyż ja nie mam w tem racyi?...
— Ow8zem; przyznaję pani słuszność — odrzekła Marta, z trudnością kryjąc zadziwienie, wywołane widokiem małżonków Trouche.
Pani Olimpia Trouche podeszła kilka kroków i, stanąwszy w pełnem oświetleniu, zaczęła rozmawiać zupełnie swobodnie, traktując państwa Mouret jak dobrych znajomych.
— Ja bo mam zwyczaj taki, iż kładę najgorsze ubranie, jadąc w dalszą podróż. Dla tego też powiedziałam do Honoryusza: „Mój kochany, włóżże najstarszy tużurek na drogę i tak nie będziesz najgorzej wyglądał“. Wdział więc ten tużurek, w którym go państwo oglądacie, i ma na sobie stare spodnie, których już nawet nie chciał nakładać u siebie w domu. Ja znów, jak państwo widzicie, włożyłam najgorszą z moich sukien, o ile mi się zdaje, muszą w niej być nawet dziury. Na ramiona zarzuciłam ten oto szal; o ile sobie przypominam, pochodzi on od mamy. W domu prasuję na