Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/252

Ta strona została przepisana.

dziwacznej rodzinie. Dla załagodzenia sprawy, pani Faujas uśmiechnęła się do Marty i podążyła na schody ostatnia, zamykając pochód. Marta wraz z dziećmi odeszła do ogrodu, lecz Mouret pozostał w sieni, nadsłuchując co dalej z tego będzie. Na drugiem piętrze rozlegały się trzaskania drzwiami, odgłosy kłótni, czy też rozkazów wydawanych grzmiącym głosem, wreszcie wszystko ucichło i w domu zaległo grobowe milczenie.
— Czyżby ich wpakował do więzienia? — pytał się Mouret sam siebie. — W każdym razie jest to familijka z pod ciemnej gwiazdy...
Zaraz nazajutrz, Trouche, przybrany czarno od stóp do głowy, ogolony, z włosami starannie zaczesanemi na łysiejące czoło, został przedstawiony przez księdza Faujas najpierw Marcie a następnie paniom opiekunkom ochronki pod wezwaniem Przenajświętszej Panny. Oświadczył, iż ma lat czterdzieści pięć, ładny charakter pisma i że przez długi czas zajmował się rachunkowością w jednym z domów handlowych w Besançon. Panie natychmiast mu powierzyły urząd przy ochronce, kładąc nań obowiązek przedstawiciela komitetu i załatwianie wydatków. Od godziny dziesiątej z rana do czwarte] po południu, powinnością jego było znajdować się w biurze, mieszczącem się na pierwszem piętrze ochronki, za co miał otrzymywać tysiąc pięćset franków rocznej pensyi.
Po kilku dniach, Marta rzekła do męża: