Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/260

Ta strona została przepisana.

cym do Marsylii, pocałowała go, darząc jakąś przestrogą.
Gdy Mouret wrócił do domu, odprowadziwszy syna na dworzec kolejowy, czując wielki w sercu smutek, zaczął szukać żony, chcąc z nią pomówić o tem. Zastał ją w altance wgłębi ogrodu i chociaż widział, że miała oczy czerwone od łez, wy buchnął, szukając w tem ulgi:
— Otóż jednego już się pozbyłaś. Przypuszczam, że musisz być zadowolniona... Będziesz miała więcej czasu do włóczenia się po kościołach. Mogę cię nawet upewnić, że wkrótce będziesz zupełnie swobodna, bo cię uwolnię od reszty naszych dzieci. Tymczasowo zatrzymuję tylko Sergiusza, dopóki niewyzdrowieje, wreszcie z nim nigdy nie ma żadnego kłopotu, chłopak jest dobry, łagodny i spokojny a prawdę powiedziawszy trochę jeszcze zbyt młody do chodzenia na wykłady prawa. Chciałbym go mieć w domu jeszcze przez rok, lecz jeżeli tego nie chcesz, jeżeli ci on przeszkadza, to powiedz... uwolnię cię i od niego... Dezyderyę zaś posyłam na wieś, będzie jej lepiej u mamki, aniżeli przy tobie w domu...
Marta, milcząc, płakała, on zaś mówił po małym przestanku:
— Widzisz, moja kochana, nie można robić dwóch rzeczy na raz. Nie można być zarazem w domu i w kościele... uczyniłaś więc wybór, opuściłaś nas najzupełniej, dzieci stały się dla ciebie istotami obcemi... Wszyscy inni bliższymi ci są,