Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/272

Ta strona została przepisana.

— Pamiętam, pamiętam — mówił dalej biskup — lecz proszę cię, abyś zechciał mnie zwolnić z danego słowa. Wiesz, jak dalece Fenil nienawidzi cię. Szczęśliwe przeprowadzenie twego projektu i popularność, jaką pozyskałeś z powodu założenia ochronki pod wezwaniem Przenajświętszej Panny, do reszty źle go usposobiły względem ciebie, zarzeka się, iż całych sił dołoży, by ci uniemożliwić ostateczny podbój Plassans. Jak widzisz, jestem z tobą szczery i ostrzegam cię o zamiarach twego nieprzyjaciela. Otóż temi dniami zdarzyło się, iż mówiliśmy o chorobie tego biednego Compan i o nominacyi przyszłego proboszcza. Wymieniłem twoje nazwisko. Fenil wpadł w gniew, hałasował, dość że nie mogąc go uspokoić inaczej, przyrzekłem mu, iż nie ciebie zamianuję proboszczem, lecz księdza Chardon, jednego z jego przyjaciół. Znasz księdza Chardon?... to bardzo zacny człowiek... Otóż, jak widzisz, wprawisz mnie w wielki kłopot, jeżeli nie zechcesz mnie zwolnić z danego ci słowa... Proszę, zrób to dla mojej spokojności! W zamian przyrzekam ci, że przy pierwszej sposobności wynagrodzę ci krzywdę hojniej, aniżeli się tego mogłeś spodziewać.
Ksiądz Faujas przybrał surowy wyraz twarzy i milczał. Wreszcie, jakby po głębokim namyśle, rzekł z wielką powagą:
— Osobiście, żadnych nie mam ambicyj. Upodobania moje są skromne, miłuję przedewszyst-