Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/292

Ta strona została przepisana.

można było przypuszczać, że kochają się jak rodzeni bracia! A tymczasem piękna mi prawda! Okradają się wzajemnie nawet ze swoich penitentek!... Ale dla czego ty nic nie mówisz?... Mogłabyś przecież coś powiedzieć! Ale ty nigdy nic nie wiesz a temu co ja mówię, nie chcesz wierzyć... A może ty już śpisz?... Więc dobranoc! Pogadamy jutro...
Obrócił się na łóżku i, mrucząc oderwane słowa, zasypiał. Marta, położywszy się, leżała z roztwartemi oczami i patrzała na sufit oświecony nocną lampką. Patrzała i pilnie śledziła przytłumione kroki nóg księdza Faujas, który, włożywszy pantofle, gotował się iść na spoczynek w swoim pokoju po nad sypialnią państwa Mouret.