Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/294

Ta strona została przepisana.

kieś niebaczne słówko, nie mogła się poszczycić dopięciem celo, pomimo iż stosownie ku temu kierowała rozmowę, pytając go o żonę w chwili, gdy głosił pochwały księdza Faujas. Również pani, Felicya chciała się czegoś dowiedzieć z jego pożycia domowego, lecz milczał zawzięcie, zamykając się w frazesie, iż jest bardzo cnotliwy. Przeczuwała, pewną była, że kłamał, patrzała mu wtedy prosto w oczy, uśmiechała się przebiegle, zastawiała nań zręczne sidła, lecz wszystkie te zabiegi pełzły na niczem, Mouret milczał, lub mówił o czem innem. Z gaduły stał się człowiekiem małomównym, przestał obgadywać ludzi, starannie i przedewszystkiem omijając wszelką sposobność opowiadania o swych sprawach domowych.
— Twój mąż stał się zupełnie rozsądny — rzekła pewnego razu Felicya do córki. — Odzyskałaś swobodę działania, z czego musisz być bardzo zadowolona?...
— Ależ ja zawsze byłam najzupełniej swobodną — odrzekła Marta.
— Moje drogie dziecko, jaka z ciebie przykładna żona.... niechcesz nigdy oskarżać męża... Jednakże przypomnij sobie, mówiłaś mi kiedyś, iż jest on teraz bardzo ile usposobiony względem księdza Faujas...
— Mąż mój źle usposobiony względem księdza Faujas?... Nigdy nic podobnego nie mówiłam! To mama robiła tego rodzaju przypuszczenia. Ci dwaj panowie są w jak najlepszych z sobą stosuu-