w przyszły poniedziałek odprowadzi syna na kolej i wyprawi do Paryża. Dopilnował, by rzeczy zostały spakowane i wszystko do drogi gotowe. W wigilię wyjazdu, Sergiusz poszedł rano na ostatni spacer, lecz wrócił przemoknięty do nitki, zaskoczył go bowiem deszcz, gdy znajdował się w pustem polu. Okazało się, że ma gorączkę, położył się więc do łóżka. Z owego przemoknięcia wywiązała się poważna choroba. Przez trzy tygodnie był między życiem a śmiercią, przez dwa miesiące zaś nie wychodził ze swego pokoju, z trudnością wracając do zdrowia. Zwłaszcza w pierwszych czasach swej rekonwalescencji tak dalece był słaby, że leżał nieruchomy z głową wspartą o poduszki, ręce kładziono mu na kołdrze wzdłuż ciała i w tej pozycyi pozostawał całe godziny, wyglądając na figurę woskową, a nie na żywego chłopca.
— To pana wina, że panicz nam choruje! — wołała gniewnie Róża. — Jeżeli umrze, będzie go pan miał na sumieniu!...
Przez czas choroby syna, Mouret chodził po domu milczący, z oczami zaczerwionemi od łez, rzadko zachodził na górę do pokoiku Sergiusza, lecz z niecierpliwością wyczekiwał powrotu ztamtąd doktora, zatrzymując go w sieni i wypytując troskliwie. Dowiedziawszy się, że niebezpieczeństwo minęło, pobiegł do syna z rozpromienioną twarzą. Ale Róża zastąpiła mu drogę, nie chcąc go wpuścić. Nie potrzebowano go tutaj a jaką brutalną uwagą mógł
Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/322
Ta strona została skorygowana.