czego, mniejsza z tem, dowiesz się później i wdzięczny mi będziesz, że cię do tego popycham.
Pan Péqueur des Saulaies śpuścił głowę trochę zawstydzony lekcyą daną mu przez różowe usta ładnej pani de Condamin, a chcąc znaleźć jakikolwiek punkt wyjścia, ratujący go we własnem mniemaniu, uśmiechnął się, pokazując białe zęby, z których był niezmiernie dumny i szepnął z czułością:
— Oktawio, gdybyś była chciała, bylibyśmy razem we dwoje rządzili w Plassans! Pamiętasz, ja ci proponowałem odnowienie naszego stosunku słodkiego...
— Jak widzę, jesteś głupszy, aniżeli myślałam! — zawołała dość gniewnie. — Najpierw proszę cię na przyszłość, byś zapomniał, że mi na imię Oktawia.
Drażnisz mnie swojemi niewczesnemi czułościami... Jestem panią de Condamin tak dla wszystkich jak i dla ciebie. Proszę o tem nie zapominać! Jestem żoną pana de Condamin, nadzorcy wód i lasów, posiadam trzydzieści tysięcy franków rocznego dochodu i jestem rodzajem królowej w podprefekturze w Plassaus. Bywam u najwybitniejszych rodzin, gdzie mnie szanują, kochają i cenią. Ci, którzy się domyślają mojej przeszłości, starają się być uprzejmniejszymi od innych. Jestem bardzo kontenta, zupełnie szczęśliwa, więc cóżbym poczęła z taką figurą jak ty?... Byłbyś mi we wszystkiem zawadą. Jestem i pozostanę kobietą uczciwą, wierną żoną i szanowaną panią de Condamin. A tobie
Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/357
Ta strona została skorygowana.