żoną w rozmarzających ją do nieprzytomności modłach, że przepuszczała swoją kolej zbliżenia się do konfesjonału. Po każdem odprawieniu wyspowiadanej penitentki, ksiądz Faujas czekał chwilkę a widząc, że nikt się nie zbliża, chociaż klęczało kilka kobiet pragnących spowiedzi, stukał zniecierpliwiony, przyzywając je do konfesyonału. Widząc, że Marta modli się nieporuszona, korzystały z tego inne, nie przestrzegając jej, że opuszcza kolej, wreszcie pozostała już tylko sama jedna przed kaplicą św. Michała.
— Jak widzę, głębiej popadła, aniżeli przypuszsczałam, mówiła do siebie pani Paloque... Doprawdy, że mogłaby załatwiać swe miłosne sprawy w domu a nie w kościele... Jest to wprost nieprzyzwoite... Ale cóż widzę, to naprawdę pani de Condamin weszła do kościoła!
Rzeczywiście tak było. Pani de Condamin zatrzymała się chwilkę przed kropielnicą, zdjęła rękawiczkę i ładnym giestem zakreśliła na sobie znak krzyża. Szeleszcząc jedwabną suknią, ocierającą się o rozstawione krzesła, dążyła w stronę kaplicy św. Michała. Poruszywszy parę krzeseł, obrała sobie klęcznik i z wdziękiem zajęła na nim miejsce, uśmiechając się zalotnie do ścian kościelnych i zapadającego zmroku. Za każdem poruszeniem zgrabnej jej postaci rozchodził się stłumiony, lekki szelest jedwabnych jej spódnic, rozlegając się daleko po pustej nawie kościelnej. Ostatnia penitentka księdza Faujas odeszła, pozo-
Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/376
Ta strona została skorygowana.