Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/390

Ta strona została przepisana.

mordować swojemi listami... Ale przedewszystkiem błagam, aby pani słówka o tem wszystkiem nie powiedziała mojemu bratu... Zadałaby mu pani cios straszny a śmiertelny... Lepiej nawet, by mój mąż o niczem nie wiedział... on taki dumny!... gotówby popełnić jakie szaleństwo, byle pani oddać jak najprędzej... Niech to będzie tajemnicą pomiędzy nami... my, kobiety, zawsze się z sobą porozumiemy...
Marta była uszczęśliwiona myślą, że za cenę stu frauków oszczędziła zmartwienia księdzu Faujas. Pragnęła nadal czynić wysiłki w tym kierunku. Chodziła teraz często do mieszkania państwa Trouche i godzinami rozmawiała z Olimpią o sposobach spłacenia ciążących na nich długów. Dowiedziała się w największej tajemnicy, że weksle wystawione przez państwa Trouche były zarazem podpisane przez księdza Faujas. Jakiż więc wybuchnąłby skandal, gdyby owe weksle nadesłanemi zostały do wyegzekwowania w Plassans! Na nieszczęście ogólna suma długów była wielka, Olimpia nie miała odwagi jej wypowiedzieć a gdy Marta nagliła ją, chcąc się dowiedzieć, zanosiła się płaczem coraz głośniejszym. Wreszcie, któregoś dnia wymówiła cyfrę dwudziestu tysięcy franków. Marta zdrętwiała. Nie widziała sposobu zgromadzenia tak znacznej sumy. Zamyśliła się, obliczając, że chyba po śmierci męża będzie mogła rozporządzać taką wielką kwotą.