znajdując uciechę w dręczeniu jej w sposób pośredni. Obecnie dokuczał jej od jakiegoś czasu, z powodu kryształowej, rżniętej karafki, którą Róża sprzedała za franka. Odkupił ją, przyniósł i zmuszał Różę, by mu codziennie podczas śniadania i obiadu przynosiła wodę w tej a nie w innej karafce. Rozdrażniona tą męczarnią, Róża upuściła ją naumyślnie tuż przy nim.
— Chyba teraz pan widzi że naprawdę się rozbiła? — zawołała Róża z wybuchem śmiechu.
Mouret schwytał ją kilkakrotnie na kłamstwie; zapytana o karafkę — Róża odpowiedziała, że ją zbiła, chociaż wczoraj właśnie sprzedała ją handlarzowi. Uniósł się tem zuchwałem przypominaniem bezczelności, z jaką dom ogołacała ze wszystkiego i rzucił jej klątwę, wypędzając ze służby.
— Doprawdy! — zaśmiała się Róża. — Chwała Bogu już dwadzieścia pięć lat państwu służę... i gdybym dziś ztąd odeszła, to pani pójdzie ze mną a pan sam jak wilk tutaj zostanie...
Rozdrażniona temi scenami, popychana do tego przez Różę i przez Olimpię, Marta zbuntowała się otwarcie. Oświadczyła, że koniecznie potrzebuje pięciuset franków. Zdobyła się na tę energię z powodu wyrzekań i płaczów Olimpii, która zawiadomiła ją, że jeżeli nie zapłaci w końcu miesiąca pięciuset frankowego wekslu, podpisanego przez księdza Faujas, rzecz cała zostanie ogłoszoną w dzienniku wychodzącym w Plassans. Podobnie
Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/394
Ta strona została skorygowana.