Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/398

Ta strona została przepisana.

dalece Marta jest strwożona otrzymanem zwycięstwem, przestała jej mówić o długach i gwałtownych terminach weksli.
Mouret był pochmurniejszy i bardziej w sobie zamknięty. Zajście, jakie miał z żoną jeszcze więcej go przybiło, aniżeli wstąpienie Sergiusza do seminaryum. Przyjaciele jego, drobni kapitaliści i właściciele zakładów przemysłowych w Plassans, z którymi zwykle spędzał parę godzin przed przyjściem na obiad, zauważyli tę nową, niekorzystną zmianę w usposobieniu i w wyglądzie swego dawniej tak wesołego towarzysza. Skoro zjawiał się teraz pomiędzy nimi około godziny czwartej w alei Sauvaire, szedł, zataczając się z rękoma bezwładnie zwisłemi, jakby nieprzytomny a zapytany o zdrowie, ledwie coś odbąknął, opanowany dziwną, nieuleczalną niemocą.
— Źle z nim... źle zupełnie — powtarzali przyjaciele, znacząco potrząsając głowami. — Przecież on jeszcze młody... ma dopiero czterdzieści cztery lata a wygląda o dwadzieścia lat starzej... I z głową jego nietęgo, możnaby przypuszczać, że nie wie, co się dokoło niego dzieje...
Rzeczywiście udawał, że nie słyszy co przy nim mówiono, chociaż niejednokrotnie pozwalano sobie w jego obecności na dość wyraźne i złośliwe aluzye. Gdy go wprost zapytywano o księdza Faujas, rumienił się, odpowiadając przytem, że jest bardzo dobrym lokatorem, płacącym akuratnie komorne. Wtedy greno przyjaciół z alei Sauvaire