przynajmniej pomylić w określeniu ich stosunku rodzinnego...
Ksiądz Faujas był zarówno uprzejmy dla wszystkich swoich gości, nawet dla złośliwego i niepokojącego pana de Condamin. Nawiązywał rozmowę, sam potem milcząc i słuchając z uśmiechem człowieka, podziwiającego dowcip i rozum swoich gości. Twarz miał rozpromienioną i z radością obejmował rolę łącznika pomiędzy dwoma kółkami towarzyskiemi, wyraźnie dając im do zrozumienia, że cieszy się ich pojednaniem, które musiało nieodzownie nastąpić pomiędzy ludźmi tak dalece do siebie podobnymi.
Marta ukazała się dwukrotnie na zebraniach w altanie księdza Faujas. Zdawało się jej, że powinna od czasu do czasu brać w nich udział, chociażby ze względu, że jest właścicielką ogrodu. Nie lubiła jednak brać udziału w rozmowie, albowiem cierpiała, widząc tylu ludzi a zwłaszcza kobiet wpatrujących się w proboszcza i rozmawiających z nim. Wolała pozostawać z nim sam na sam w ogrodzie. Wolała nawet patrzeć nań zdaleka, gdy przechadzając się zwolna, odczytywał swój brewiarz.
Państwo Trouche nie schodzili do ogrodu we wtorki po południu. Z zawistną zazdrością patrzyli z po za firanek swego pokoju na bawiące się towarzystwo. Zaś pani Faujas i Róża, stojąc w cieniu korytarza, wychylały głowy i zachwycały
Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/446
Ta strona została skorygowana.