— Czyś widziała przywiezione meble? Czyś je dokładnie obejrzała? Czyś je policzyła? — Naturalnie proszę pana, żem tak. zrobiła, przecież wiedziałam, że pan wróci do domu i zaraz pocznie się rozpytywać. Więc skoro wózek przystanął, wyszłam przed dom i siadłam przy wejściu. Musieli więc wszystko koło mnie przenosić. Widziałam, że to im było nie na rękę, i pani Faujas kręciła się, chcąc, bym sobie poszła, lecz ani drgnęłam... Otóż wnieśli naprzód żelazne łóżko, komodę, dwa stoliki, cztery krzesła... I na tem koniec.. Wszystko to stare, reparowane... nie wiem, ile zapłacili, lecz jabym stu franków nie dała za te rupiecie...
— Dziwię się, moja Różo, iż widząc, co się dzieje, nie zawiadomiłaś pani... przecież nie możemy wynajmować mieszkania w takich złych dla nas warunkach... jak nie zapłacą komornego, to na czemże będę poszukiwał moich pieniędzy? Natychmiast biegnę do księdza Bourette’a i opowiadam mu rzecz całą... niechajże radzi, kiedy mi tyle biedy narobił...
Zżymał się, stukał, wychodził i znów powracał, nie dając do siebie dostępu, wreszcie Marta, korzystając z chwilowego uspokojenia, wynikłego z potrzeby nabrania tchu, rzekła dla powstrzymania go w rozpędzie:
— Nie unoś się niepotrzebnie... oni zapłacili z góry za pierwsze półrocze.
— Jakto... zapłacili?.. — spytał gniewnie i z pewnem rozczarowaniem.
Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/51
Ta strona została skorygowana.