Mouret. Uwiadomiony o tem pan Péqueur de Saulaies osobiście pobiegł do państwa Rastoil przez zaułek pomiędzy ogrodami i zaprosił ich, by zechcieli przyjść na jego taras, zkąd lepiej będzie można widzieć odegrać się mającą scenę.
Pan Rastoil zawahał się przez chwilę; z powodu politycznych względów, lękał się iść do pod prefekta, reprezentanta nieprzyjaznego obozu. Lecz noc była taka ciemna, przytem córki tak bardzo prosiły, zwłaszcza panna Aurelia, pragnąca dowieść prawdziwości swego opowiadania. Powziął więc decyzyę i poszedł za panem Pequeur des Saulaies, trzymając się muru i na palcach, cichaczem. Stał się tedy fakt, iż po raz pierwszy legitymiści z Plassans w osobie jednego ze swych przedstawicieli weszli po za próg przybytku zamieszkanego przez urzędnika, mianowanego przez władzę cesarską.
— Zachowujmy się spokojnie, by go nie spłoszyć — szepnął podprefekt, wprowadzając gości na taras.
Pan i panny Rastoil zastali tam doktora Porquier i panią de Condamin z mężem. Noc była tak ciemna, iż kłaniano się, nie widząc się wzajemnie. W milczeniu i z ciekawością patrzono na pana Mouret, który stał na tarasie przed swoim domem, trzymając zapaloną świecę, oprawną w duży kuchenny świecznik.
— Widzicie państwo, że trzyma w ręku gromnicę — szepnęła panna Aurelia.
Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/515
Ta strona została skorygowana.