gitymistami bowiem stacowili oni większość, sami zaś musieli przepaść, bo liczba ich była niewielka.
Pewnego wieczoru, Trouche zaczął miotać przekleństwa na bandę z podprefektury, oraz na bandę tego legitymisty Rastoil; wszak to oni, zmówiwszy się potajemnie, pozbawili demokratów naczelnego ich przywódcy, tego niepospolitego człowieka, jakim był Mouret, który obecnie znikł za staraniem tamtych. Grono ludzi, przed którymi Trouche to wypowiedział, spojrzało na niego z pewnem niedowierzaniem. Wszak całe miasto było przekonane, iż ksiądz Faujas chciał pozbyć się męża, którego obecność była mu zawadą. Lecz Trouche, uderzywszy pięścią w stół, zapewnił raz jeszcze o prawdzie tego, co mówił. Jakto, więc dla tego, że jest szwagrem tego księdza, koledzy mu niedowierzają?... Od tej pory codziennie powtarzał swoje twierdzenie, nastając przedewszystkiem na poniżającą rolę, jaką odegrał w tej sprawie pan Péqueur de Saulaies: Wytworzyło się nowe rozdwojenie, Mouret bowiem, wyrósłszy teraz na ofiarę pierwotnej polityki podprefekta, zyskał licznych zwolenników, chcących za nim głosować. Popularność pana Moureta wzrastała, mówiono bowiem na przedmieściach: potężna to musiała być głowa, kiedy rząd się jej uląkł i dla własnej pewności osadził w domu obłąkanych.
— Może nadejdzie chwila — wrzeszczał Trouche w gronie zaufanych w kawiarniach, że będę mógł się wyzwolić i otrząsnąć z tej całej zakrystyjnej kliki
Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/542
Ta strona została skorygowana.