Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/557

Ta strona została skorygowana.

miasta. Lepiej już byłoby oddać powtórnie mandat margrabiemu de Lagrifoul.
Jeżeli pan de Bourdeu zechce stawić swoją kandydaturę, to republikanie zbiorą dość poważną liczbę głosów dla swojej partyi, co będzie bardzo smutnym objawem — rzekł proboszcz.
Pani de Condamin uśmiechała się, zaręczając, że nie rozumie jak można znajdować przyjemność w rozmowie o polityce i chwyciwszy w rękę fałdy swej wytwornej sukni, uciekła śpiesznie, jakby spłoszona powagą tych panów. Oni zaś spacerowali czas jakiś, szepcząc z sobą pocichu, a na zakończenie rozmowy pan Rastoil powiedział:
— Pan masz najzupełniejszą racyę. To będzie najstosowniejszy kandydat... nie należy do żadnego stronnictwa, więc wszystkie głosy zbierze około swego nazwiska. Równie jak pan nie jestem zwolennikiem cesarstwa. Lecz doprawdy raz już należałoby zakończyć ten nieszczęsny żart, wysyłania do Izby ludzi z poleceniem brużdżenia i sprzeciwiania się rządowi. Plassans ucierpiało niemało na tego rodzaju polityce. Nasze miasto potrzebuje na deputowanego — człowieka, znającego się na interesach, a przytem szczerze miłującego swój departament, dbałego o dobro swoich wyborców i umiejącego ich bronić w razie potrzeby...
— Gore, gore! — wołała cieniutkiem głosikiem panna Aurelia.