Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/57

Ta strona została przepisana.

niejszą aniżeli jest w istocie. Chodzi szybko, ze spuszczoną głową, jakby chciał uniknąć wszelkiego spotkania. Gdy przechodził przez plac, jakieś dwie dziewczyny zaczęły się z niego głośno wyśmiewać. Podniósł głowę i popatrzył na nie z wyrazem wielkiej dobroci. Sergiuszu i ty musiałeś zauważyć, jak on łagodnie na nie patrzył?...
Sergiusz potwierdził to ostatnie spostrzeżenie brata i rzekł, że tak jak Oktawiusz widział kilkakrotnie księdza Faujas na mieście. Szedł zawsze szybko, z nikim się nie witał i z nikim nie rozmawiał, widocznie jeszcze nie znał żadnego z mieszkańców Plassans. Może chodził tak szybko i z głową opuszczoną na piersi, bo wstydził się swego wielkiego ubóstwa, albo też cierpiał, słysząc drwinki a raczej przeczuwając je ze stron wszystkich.
— Więc kpią z niego na mieście? — zawołał Mouret z wybuchem gorączkowej ciekawości.
— Ja nie wiem — rzekł Oktawiusz — mnie się nikt o niego nie dopytywał.
— Ale wiem na pewno, że całe miasto zajęte jest księdzem Faujas, mówił w dalszym ciągu Sergiusz. Siostrzeniec księdza Bourette’a powiedział mi, że ksiądz Faujas niedobrze jest widziany przez osoby duchowne i świeckie przy kościele św. Saturnina. Ulega losowi księży przybywających z daleka i nie mających znajomości. Razi przytem swem wielkiem ubóstwem. Należy wszakże przypuszczać, iż zczasem ludzie do niego przy-