Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/578

Ta strona została skorygowana.

miocie. Nie chce jej drukować, bo nie ma zamiaru podawać się za naukową powagę, lecz pragnąłby ją przeczytać bliższym znajomym.
Zakończył słowami:
— A dla czego twierdzę, że klimat Plassans i najbliższej okolicy jest zbawienny dla suchotników? Rzecz prosta. Mamy temperaturę, nie ulegajęcą gwałtownym zmianom, łagodną, aromatyczne kwiaty przez cały rok kwitnące napełniają powietrze pożądanemi składnikami a woda spływająca z naszych gór, jest zdrowszą, niż w innych częściach Francji.
Ksiądz Faujas słuchał go w milczeniu, z twarzą pochmurną i jak zwykle chłodną. A gdy doktór skończył swoje wywody, odpowiedział zwolna, głosem stanowczym:
— Pan jesteś w najzupełniejszym błędzie. Pani Mouret potrzebuje zmiany klimatu. Dlaczego jej pan nie wyprawiasz do Nicei na całą zimę?...
— Do Nicei? — powtórzył zdziwiony doktór.
Przez chwilę milcząc, popatrzył na księdza a potem rzekł głosem człowieka, pragnącego wszystkich zadowolić:
— Słuszna uwaga. Jej byłoby bardzo dobrze w Nicei. W stanie nerwowego rozdrażnienia, w jakim się ona znajduje, bezwarunkowo najlepiej podziała zmiana otoczenia, to jest podróż. Za pierwszą wizytą, którą jej złożę, będę ją namawiał na ten wyjazd. Wyborną miałeś myśl, kochany księże proboszczu.