Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/579

Ta strona została przepisana.

Ukłonił się i wszedł do pałacyku państwa de Condamin, został bowiem tam wezwany, z powodu migreny, dokuczającej pięknej Oktawii.
W parę dni potem, podczas obiadu Marta zaczęła narzekać na doktora Porquier. Przysięgała, że nie chce się u niego leczyć i że nigdy go już nie przyjmie.
— On mnie rozdraznia swoim widokiem — mówiła. — Tylko z jego powodu jestem niedomagająca. Dziś rozgniewałam się na niego ostatecznie, bo przyszła mu zadziwiająca myśl, wyprawienia mnie do Nicei!...
— Znajduję, że ma najzupełniejszą słuszność — rzekł ksiądz Faujas, składając swoją serwetę.
Spojrzała na niego, zbladła i szepnęła, nachylając się ku niemu:
— Ojcze, więc i ty chcesz mnie wyprawić z Plassans?... Ależ ja umrę z tęsknoty za tymi, których kocham!
Proboszcz wstał, lecz nadawszy swej twarzy wyraz łagodny, odpowiedział:
— Dla zadowolenia tych, których pani kocha, należy szanować zdrowie. Dla czego pani ciągle się buntujesz?...
— Tym razem zbuntuję się naprawdę! — zawołała z siłą. — Nie wyjadę ztąd. Nie chcę!
Proboszcz silił się, by zapanować nad sobą. Policzki poczerwieniały mu z gniewu i zaciskał założone przed chwilą ręce, jakby się powstrzymując od wybicia tej kobiety, stawiającej opór jego