jego woli. On ogromnie wiele pracuje... czasami siedzi i pisze do czwartej godziny z rana. Otóż ty kaszlesz często w nocy... to mu przeszkadza... Czasami rzuca rozpoczętą robotę i najniezawodniej więcej wtedy cierpi, aniżeli ty przez swój kaszel. Teraz kiedy wiesz całą prawdę, przypuszczam, że nie będziesz się opierała wyjeżdżać... Jedź jak najprędzej i wracaj bez kaszlu.
Marta podniosła twarz obrzękłą i zaczerwienioną od łez i zawołała rozpaczliwie:
— Wszystko, nawet niebo jest kłamstwem!
Przez kilka dni następnych nie było mowy o podróży do Nicei. A gdy czyniono o tem wzmiankę, pani Mouret wpadała w rozpacz i mówiła z niezwykłą stanowczością, że nie myśli o wyjeździe z Plassans. Nawet ksiądz Faujas zrozumiał, że nie należy teraz nalegać na ów wyjazd. Ta kobieta zaczynała niecierpliwić go coraz dokuczliwiej a państwo Trouche mówili, śmiejąc się złośliwie, że ją pierwszą należało osadzić w domu obłąkanych w Tulettes.
Od czasu, gdy Mouret został wywieziony, Marta pogrążyła się jeszcze w ćwiczeniach surowszych, religijnych. Nie wspominała nigdy o mężu a pamięć o nim chciała zatracić w modłach, doprowadzających całe jej jestestwo do zupełnej otrętwiałości. Wszakże zaraz po wyjściu z kościoła św. Saturnina ogarniał ją niepokój i bezbrzeżne pragnienie zapomnienia.
Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/581
Ta strona została skorygowana.