Kiedy się jest chorą, to się nie wyjeżdża z domu... lepiej byłoby pani w łóżku, aniżeli tłuc się po drogach. Ale pani teraz na nic nie zważa i nie wiedzieć jak postępuje. Inna kobieta na pani miejscu dziękowałaby Bogu że ją raczył otoczyć ludźmi rozumnymi i z sercem... bo oni wszyscy do pani się przywiązali. To najszczersza prawda. Ksiądz proboszcz, jego matka, siostra a nawet ten poczciwy pan Trouche, wszyscyby radzi nieba pani przychylić... w ogieńby się gotowi rzucić.. dniem i nocą są w pogotowiu na pani usługi. Ostatnim razem, gdy pani była niezdrowa, to pani Olimpia zalewała się łzami ze zmartwienia... Tak, na własne oczy widziałam, że płakała. Za tyle serca z ich strony, czy pani się im wywdzięcza?... Nawet pani nie pomyślała nigdy o tem... Bo chociażby ta dzisiejsza podróż... czy to nie wymysł pani, żeby im dokuczyć?... I obmyśliła pani cały plan skrycie przed nimi — dla czego?... Żeby ich zmartwić. O pani jest bardzo niedobra! Jedzie pani odwiedzać pana, chociaż on taki zły, opryskliwy był dla nich wszystkich! Ale teraz i pani nie lepsza... Kubek w kubek zrobiła się podobna do męża. Czy pani słyszy?... Ja mówię, że pani jest teraz taka sama zła jak on!
Przez całą drogę mówiła w ten sposób, wychwalając księdza Faujas i jego rodzinę a potępiając swoich państwa. Dojeżdżając do Tulettes, rzekła na zakończenie:
Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/623
Ta strona została skorygowana.