Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/630

Ta strona została skorygowana.

do Marsylii, zobaczyć, co się dzieje z Oktawiuszem. Chłopak ten mnie niepokoi. Gdy go widziałem za ostatniej mej bytności w Marsylii, wydał mi się rozrzutnym i zanadto roztrzepanym. Sergiusz ma zupełnie inne usposobienie. Ten jest rozumny, spokojny, zaszczyt przynosi rodzinie. Wiesz, że z prawdziwą przyjemnością, mówię o tem wszystkiem.
I mówił dalej, mówił bez końca, nie zatrzymując się ani na chwilę. Dopytywał się o każde drzewo swojego ogrodu, zatrzymywał się nad najdrobniejszemi szczegółami gospodarstwa domowego, wykazując, w ten sposób zadziwiającą pamięć i zupełną przytomność umysłu. Marta słuchała słów jego z niewymownem wzruszeniem, przypominał jej dawno ubiegłe lata, gdy rozprawiał z werwą o codziennych, domowych sprawach. Odczuła całą delikatność zachowania się jego, wszak ani jednem słówkiem jej nie drasnął, niczem nie przypomniał żalów, jakie musiał mieć do niej, żadną aluzyą nie wspomniał chociażby pośrednio o tem co przecierpiał. Więc jej wszystko przebaczył?... Tak, miała najzupełniejszą tego pewność. W myśli przysięgała sobie, że okupi winy, jakie miała względem niego. Będzie jego sługą, niewolnicą. Wydał się jej wielkim swoją pobłażliwością. Patrzała na niego z wielką tkliwością, zraszając twarz łzami. Pragnęłaby rzucić mu się na szyję i podziękować za tyle dobroci.