chnęły z pierwszego piętra. Podprefekt potrząsał głową, zamykając swój pogląd w chłodnej przezorności oficyalnego swego stanowiska, lecz zapytywany zewsząd odpowiedział półgłosem:
— Zdaje mi się, że wydarzone nieszczęście przypisać należy podpaleniu. Wydałem już rozkazy, by zarządzono śledztwo.
Zniżywszy głos, dodał, że na własne oczy widział człowieka biegającego po ogrodzie państwa Mouret z zapaloną głownią.
— Ja także to widziałam — odezwała się panna Aurelia. Poznałam nawet, kto był ten człowiek. To był pan Mouret.
Wszyscy oniemieli ze zdziwienia. Rzecz wydała się nieprawdopodobną. Pan Mouret mógłże uciec z domu obłąkanych i przybiedz do Plassans dla spalenia własnego gniazda?... Wszakże zasypano Aurelię pytaniami. Rumieniła się a matka rzucała na nią surowe, pełne wyrzutów spojrzenia. Czyż wypadało bowiem, by młoda, dobrze wychowana panna, tak często stawała nocami w oknie, jakkolwiek wychodziło ono na puste o tej porze ogrody?...
— Ręczę państwu, że wybornie poznałam, iż to był pan Mouret a nie kto inny — mówiła Aurelia. — Jeszcze nie spałam, więc zobaczywszy nagłą jasność zbliżyłam się do okna... Pan Mouret tańczył wśród płomieni.
Podprefekt poparł to twierdzenie.
Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/684
Ta strona została skorygowana.