Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/75

Ta strona została przepisana.

tki, od których klucze może zbyt często są używane... Ta uliczka widuje czasami zadziwiające rzeczy. Otóż ja, mając dzieci i nie chcąc ich narażać na widywanie scen tego rodzaju, kazałem moją furtkę zabić gwoździami, wyrzekając się korzystania z owej uliczki...
Mówiąc to, mrugnął znacząco patrząc na księdza, w przy puszczeniu, iż ten zada mu pytanie, żądając objaśnień co do owych tajemniczych i zadziwiających rzeczy odgrywających się w ciasnej uliczce uwięzionej pomiędzy ogrodowemi murami. Lecz ksiądz, bynajmniej nie rozciekawiony, patrzał obojętnie na rzeczoną uliczkę, zwaną zaułkiem Chevilottes a po chwili zwrócił spokojnie oczy na ogród państwa Mouret. Na tarasie, koło domu, siedziała Marta na zwykłem swojem miejscu i obrębiała serwety. W pierwszej chwili, gdy posłyszała głosy dwóch mężczyzn, rozmawiających w oknie mieszkania na drugiem piętrze, pomimowolnym ruchem spojrzała w górę; zadziwiła się, widząc swego męża w mieszkaniu księdza Faujas, lecz natychmiast pochyliwszy głowę, szyła w dalszym ciągu, jakby zapomniawszy, iż stoją w oknie wprost po nad tarasem. Mouret naumyślnie mówił głośno, popisując się przed żoną, iż nareszcie dotarł do tego upragnionego przybytku tak dotychczas nieprzystępnego. Ksiądz zaś, od czasu do czasu zatrzymywał oczy na postaci Marty, której widzieć mógł tylko szyję i spadające nieco na kark obfite zwoje czarnych włosów.