Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/84

Ta strona została skorygowana.

Mouret śmiał się teraz głośno i wpadał w wyśmienity humor. Uderzał ręką o poręcz okna i mówił dalej z wielkiem ożywieniem, wskazując kolejno na ogród pana Rastoil i park podprefektury:
— Żebyś pan wiedział, jak ja się wybornie bawię, dzięki tym dwu sąsiedztwom! Pan zapewne nie zajmuje się polityką... lecz gdyby pana te kwestye mogły zajmować, mógłbym niemało opowiedzieć rzeczy ciekawych, o tak niezmiernie ciekawych! Nie wiem, dla czego właściwie, ale ogólnie jestem znany jako zagorzały republikanin. Może tak jest w istocie, lecz ludzie opierają swoje wnioski na tem, iż bardzo jestem kochany przez chłopów, mieszkających w okolicy Plassans. Z powodu interesów, któremi jeszcze się zajmuję, jestem zmuszony bywać po wsiach; otóż wszędzie chłopi przyjmują mnie z otwartemi rękoma, bo wiedzą, że jestem szczerym ich przyjacielem. Chciano nawet postawić moją kandydaturę w czasie wyborów do rady generalnej... tak, muszę wyznać, że nazwisko moje jest znane i bardzo nawet znane... Otóż takim jak panu mówię, los zrządził, że mieszkam pomiędzy dwoma wręcz nieprzyjaznemi tak względem mnie jak i względem siebie politycznemi obozami!... Na prawo, pan Rastoil jest najczystszej wody legitymistą a na lewo podprefekt reprezentuje cesarstwo, będące dziś u władzy... Czyż to nie zabawne?... Mój skromny, cichy dom i ogród