Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/87

Ta strona została skorygowana.

spodziewańszych rzeczy... patrzę na to, lecz nigdy o tem nie mówię...
I rzeczywiście Mouret zamilkł, na krótką jednak tylko chwilę, chęć wywnętrzenia się z tajemnic, jakie posiadał, tak była silna, iż nie hamując się dłużej, znów mówić począł:
— Chyba się pan domyśla, że nasz podprefekt dotychczas jest niepocieszony po takiem niepowodzeniu oficyalnego kandydata... Miał obietnicę, że w razie tryumfu otrzyma urząd prefekta... Ale tryumf rządowego kandydata zamienił się w porażkę, więc pan Péqueur des Saulaies na długo musi się pożegnać z myślą awansu... Jest podprefektem i długo nim pozostanie... ale to położenie cięży mu i robi co może, by podkopać zaufanie wyborców do obranego posła... Wciąż obmyśla plany w tym celu... Wyznaję, iż z ciekawością wyczekuję co też oni w podprefekturze, obmyślą, by zwalić markiza?... Bo prędzej lub później wynajdą na to sposób... lecz jaki?... w tem właśnie sęk! Przecie ręczę panu, że plan podboju Plassans jest u nich na porządku dziennym.
Domawiając, tych słów, Mouret, patrzący dotychczas przed siebie, spojrzał na księdza Faujas i niepomiernie się zadziwił a zarazem przeląkł, zobaczywszy zmianę, zaszłą w wyrazie jego twarzy. Słuchał z wytężoną uwagą, z gorączkowo błyszczącemi oczami, policzki mu pałały, uszy nawet zdawał się mieć nastawione, by nie pominąć jakiego słowa lub intonacyi głosu. Mouret