Strona:PL Zola - Podbój Plassans.djvu/97

Ta strona została przepisana.

sans, któżby u mnie bywał?... Miałabym cztery kąty i piec piąty w dzień obrany na przyjęcia! Nie, nie, politykę zastawiam na boku a staram się o zgrupowanie ludzi światłych, miłych, towarzyskich, nie zwracając uwagi na to, jakich są przekonań. Salon mój jest gruntem neutralnym, mój drogi, abyś o tem raz na zawsze chciał pamiętać, tak, jest gruntem neutralnym, to naj właściwiej go określa.
Ożywiła się w ciągu tej dyskusyi ze swoim zięciem, lecz mniej się unosiła niż zwykle. Pani Felicya niezmiernie się szczyciła swoim salonem i często mówiąc o tym przedmiocie, utrzymywała, iż stoi na jego czele w charakterze damy światowej nie zaś stronniczki jakiejkolwiek partyi politycznej. Po za jej plecami zaś utrzymywano powszechnie, iż głosi te swoje zasady, porozumiawszy się z synem, który, jako minister i potężny filar rządu, pragnął, by matka łagodziła w Plassans niechęci, istniejące pomiędzy przedstawicielami różnych stronnictw politycznych. Eugeniusz Rougon wiedział, iż z łatwością skłoni matkę do roli pojednawczyni i przedstawicielki pociągającej uprzejmości, tej charakterystycznej cechy rządów drugiego cesarstwa.
Po chwili milczenia, Mouret rzekł z odcieniem niechęci:
— Niech tam będzie, co chce a ja wiem, że Maffre jest bigotem, Bourdeu głupcem a reszta to szubrawcy... tak, prawie bez wyjątku sami szubraw-