który przyrządził kawę, oskarżał Adolfa, iż wszystko wypił. Musiano ich aż godzić.
Co rano, jak tylko się obudził, Honoryusz chodził oglądać swe działo, kazał je przy sobie obcierać z rosy nocnej, jak gdyby czyścił ukochane zwierzę, z obawy by się nie zakatarzyło. I teraz tam był, patrząc po ojcowsku jak błyszczała w świeżem powietrzu poranka, gdy zobaczył Maurycego.
— Jak się masz! wiedziałem, że pułk 106 stoi w sąsiedztwie, dostałem list z Remilly wczoraj, i chciałem już zejść... Chodźmy napić się białego wina.
I poprowadził go ku folwarkowi, który wczoraj żołnierze zrabowali i gdzie wieśniak, niepoprawny i chciwy na zysk, urządził rodzaj bufetu, umieściwszy beczkę z winem białem. Przed drzwiami na desce sprzedawał swój towar, po cztery su za szklankę, przy pomocy parobka, którego najął przed trzema dniami, jasnego blondyna, alzatczyka.
Honoryusz już się trącał z Maurycym, gdy nagle wzrok jego padł na tego człowieka. Popatrzył nań zdziwiony, poczem zaklął straszliwie i krzyknął:
— Do wszystkich piorunów, Goliat!
I rzucił się naprzód, chcąc go schwycić za gardło. Ale gospodarz wyobraził sobie, że chciano znów rabować jego dom, skoczył więc do wnętrza i zabarykadował się. Zapanowało zamię-
Strona:PL Zola - Pogrom.djvu/123
Ta strona została uwierzytelniona.