tami marszałek odjechał i zdaje mi się, że cesarz pojedzie za nim, bo go ubierają teraz. Przed chwilą widziałam, że go czeszą, malują na twarzy, Bóg wie nie czem...
Ale Henryeta, otrzymawszy nakoniec to, o czem chciała wiedzieć, odeszła, mówiąc:
— Dziękuję ci, Różo. Śpieszy mi się.
A dziewczyna odprowadziła ją aż do ulicy, mówiąc:
— Jestem na pani usługi, pani Weiss. Wiem, że pani można wszystko powiedzieć.
Henryeta żywo powróciła do siebie na ulicę Voyards. Była pewną, że zastanie tam już męża i myślała, że gdy jej nie zastanie w domu, zaniepokoi się mocno, więc śpieszyła co miała sił. Zbliżając się do domu, podniosła głowę, sądząc że go zobaczy tam w górze, wychylającego się przez okno, oczekującego na nią niecierpliwie. Ale okno ciągle na roścież otwarte, było puste. Skoro weszła i obrzuciła wzrokiem trzy pokoje, uczuła ból w sercu, gdyż włóczyła się tu tylko mgła wilgotna i drżał nieustanny huk dział. Zbliżyła się do okna. Teraz pewna, że mgła poranna zakrywa wszystko, zdawała sobie doskonale sprawę z walki toczącej się w Bazeilles; słyszała grzechot kartaczownic, trzask bateryj francuzkich odpowiadających dalekiemu hukowi bateryj niemieckich. Zdawało się, że huk ten się zbliża i że bitwa wzmaga się z każdą chwilą.
Strona:PL Zola - Pogrom.djvu/322
Ta strona została uwierzytelniona.