Strona:PL Zola - Pogrom.djvu/436

Ta strona została uwierzytelniona.

stępo, co pozwoliło Delaherchowi iść za nim aż do bramy Ménil.
Ale wydostawszy się na drogę, generał Lebrun puścił się galopem i udało mu się spotkać w Bolan jenerała Wimpffena. Ten ostatni przed kilku minutami napisał był do ccsarza: „Najjaśniejszy panie, przybądź stanąć na czele swoich wojsk, a one będą miały zaszczyt otworzyć ci przejście przez szeregi nieprzyjacielskie“. To też na pierwsze słowo o zawieszeniu broni wpadł w gniew szalony. Nie! nie! on nie podpisze, on się będzie bił! Było w pół do czwartej. I zaraz potem rozpoczęło się to usiłowanie bohaterskie i rozpaczliwe, to ostatnie pchnięcie by sobie otworzyć przejście przez linie bawarskie, atakując jeszcze raz Bazeilles. Na ulicach Sedanu, na polach sąsiednich, dla dodania otuchy wojskom, kłamano, wołano: „Bazaine idzie! Bazaine idzie“! Od rana samego było to wiadome wielu, zdawało się że słychać huk dział armii Metzu, ilekroć nowa baterya niemiecka ryczeć poczęła. Zgromadzono około tysiąca dwustu ludzi, żołnierzy rozproszonych z różnych korpusów, mięszaninę wszelkiej broni; i ta drobna kolumna rzuciła się walecznie na gościniec zmiatany kartaczami, pędem. Z początku było to coś pysznego; padający nie wstrzymywali biegu innych, przebieżono prawie pięćset metrów z prawdziwą furyą męztwa. Ale wkrótce szeregi poczęły rzednąć, najwaleczniejsi cofnąć się musieli. Czyż podobna bić