lezienia ciała. Nie odpowiadała nawet; obawiał się, iż gotowa jest jechać sama, że zrobi jaki krok szalony, jeżeli się tem on nie zajmie; bardzo go to niepokoiło ze względu na komplikacye, jakie mogą zajść z władzami pruskiemi. W rezultacie zdecydował się udać do mera w Remilly, który był jego krewniakiem i z nim rozpatrzyć całą tę sprawę; Sylwina miała uchodzić za prawdziwą wdowę po Honoryuszu, a Prosper za jej brata, tak że pułkownik bawarski, stojący nieopodal od wsi, w hotelu pod „Krzyżem maltańskim“, wydał chętnie przepustkę dla brata i siostry, pozwalając jej na przeniesienie ciała męża, jeżeli je znajdzie. Noc już zapadła i z trudnścią zdołano wyjednać na młodej kobiecie, iż poczeka i za dnia dopiero pojadą.
Nazajutrz Fouchard za nic w świecie nie chciał zaprządz swego konia, przekonany, że jużby go więcej nie zobaczył. Któż mu zaręczy, że prusacy nie zabiorą zwierzęcia i wozu? Nakoniec z niechęcią pozwolił wziąść osła, małego osiołka szarego, którego mały wózek wystarczał dla pomieszczenia w nim trupa. Długo dawał instrukcye Prosperowi, który wyspał się dobrze, ale był zaniepokojony nieco tą wyprawą, gdy wypoczęty starał się wszystko przypomnieć sobie. W ostatniej chwili poszła po okrycie z własnego łóżka, które zwinęła w głąb wózka. Gdy miała już siadać, wróciła się szybko, by ucałować Karolka.
Strona:PL Zola - Pogrom.djvu/511
Ta strona została uwierzytelniona.