Umarły nie chciał go oddać, trzymał go tak silnie, że wydobyła tylko kawałek. Był to list, który do niego pisała, list, który chował pod koszulą na piersi, ściśnięty teraz w ręku, niby na pożegnanie, w konwulsji ostatniej konania. I gdy to pismo poznała, ogarnęła ją niewypowiedziana radość wśród boleści; cała była wzruszoną, że umarł, myśląc o niej. O! tak! ona mu zostawi to drogie pismo! nie odbierze mu go, gdyż on chce je zabrać z sobą do ziemi... Potok łez przyniósł jej ulgę, łez ciepłych i słodkich. Podniosła się, ucałowała mu ręce, czoło, powtarzając ciągle te same słowa pieszczotliwe:
— Mój najdroższy... mój najdroższy...
Tymczasem słońce zachodziło. Prosper poszedł szukać jakiego przykrycia na zwłoki. I oboje, z nabożną powolnością podnieśli ciało Honoryusza, umieścili je na przykryciu rozłożonem na ziemi; poczem owinąwszy je, przenieśli do wózka. Deszcz znów począł padać gdy puścili się w drogę z osłem; smutny ten orszak postępował poprzez płaszczyzny zbrodnicze, gdy dał się słyszeć daleki odgłos grzmotu.
Prosper znów zawołał:
— Konie! konie!
Była to nowa szarża błądzących koni, swobodnych i głodnych. Biegły teraz przez obszerne rżysko, w zbitej masie, z grzywą przez wiatr rozwianą, z nozdrzami pokrytemi pianą; i promień ukośny słońca czerwonego rzucał aż na drugi ko-
Strona:PL Zola - Pogrom.djvu/531
Ta strona została uwierzytelniona.