Właśnie doktór przeszedł do wiadomości z Paryża, wiadomości opłakanych. Zrobił uwagę, że dziennik nosi datę 5 listopada. Poddanie się Metzu nastąpiło 27 października, a wieść o tem doszła do Paryża dopiero d. 30. Po porażkach poniesionych już pod Chevilly, Bagneux, Malmaison, po bitwie i utracie Bourgetu, wieść ta spadła jak piorun, wśród ludności zrozpaczonej, wzburzonej słabością i niemocą rządu obrony narodowej. To też, nazajutrz d. 31 października, wybuchło formalne powstanie, olbrzymi tłum zebrał się na placu przed ratuszem, zalał sale, uwięził członków rządu, których gwardya narodowa zdołała oswobodzić, w obawie by rewolucyoniści domagający się komuny nie zwyciężyli. Dzienniki belgijskie robiły z tego powodu obelżywe uwagi o nikczemności Paryża, który rozdzierała wojna domowa, w chwili gdy nieprzyjaciel stał u bram miasta. Czyż to nie był rozkład ostateczny, gnojowisko błota i krwi, w które musiała zapaść się cała jedna epoka?
— To prawda — mruknął Jan bledniejąc — nie należy się swarzyć, gdy prusacy siedzą na karku!
Henryeta, która dotąd milczała, nie chcąc brać udziału w rozmowie o polityce, nie mogła powstrzymać okrzyku boleści. Myślała tylko o swym bracie.
— Ach mój Boże, żeby tylko Maurycy ze swą słabą głową nie zamięszał się w te historye!
Strona:PL Zola - Pogrom.djvu/624
Ta strona została uwierzytelniona.