ności i przedstawić prusakowi Henryetę. A kapitan gdy spostrzegł jeszcze jedną młodą kobietę, podwoił swą grzeczność. Przyjął nawet filiżankę kawy, którą pił bez cukru, jak to widział u wielu osób w Paryżu. Zresztą jeżeli domagał się, by go przyjęto, to dla tego, że chce panią domu uwiadomić, iż wyjednał ułaskawienie dla jednego z jej protegowanych, nieszczęśliwego robotnika fabryki, uwięzionego w skutek pobicia żołnierza pruskiego.
Teraz Gilberta skorzystała ze sposobności, by pomówić o ojcu Fouchard.
— Kapitanie, przedstawiam panu jedną z moich najlepszych przyjaciółek... Pragnie ona oddać się pod pańską opiekę, jest ona siostrzenicą gospodarza, którego uwięziono w Remilly, wiesz pan, w skutek tej historyi wolnych strzelców.
— Aha, wiem, sprawa szpiega, którego znaleziono w worku... O! to sprawa ważna, bardzo ważna! Lękam się, czy będę mógł co zrobić.
— O! kapitanie, zrobisz mi tem wielką przyjemność!
Spojrzała na niego swym wzrokiem pieszczotliwym; sprawiło mu to widocznie rozkosz, bo skłonił się z posłuszeństwem galanteryi. Wszystko, co ona zechce!
— Będę panu bardzo wdzięczną — poczęła mówić z trudnością Henryeta, niezadowolona nadzwyczajnie na myśl o swym mężu, o swym biednym Weissie, rozstrzelanym, tam, w Bazeilles.
Strona:PL Zola - Pogrom.djvu/686
Ta strona została uwierzytelniona.