Strona:PL Zola - Pogrom.djvu/705

Ta strona została uwierzytelniona.

oczekiwał czegoś ciągle, nadzwyczajnie zaniepokojony. Wybór merów zdawał się na chwilę uciszać namiętności polityczne; ale prawie wszyscy wybrani należeli do stronnictwa skrajnego, co na przyszłość było oznaką bardzo groźną. I w tej chwilowej ciszy Paryż oczekiwał wielkiej wycieczki, której tylokrotnie się domagał, zwycięztwa, oswobodzenia. Nie było teraz żadnej wątpliwości; wywrócą prusaków, przejdą po ich trupach. Porobiono przygotowania na półwyspie Gennevilliers, punkcie, który uznano za najdogodniejszy dla przebicia się. Potem, pewnego poranku ogarnęła wszystkich radość szalona na wieść o zwycięztwie pod Coulmiers. Orlean odebrany, armia Loary maszeruje, już doszła, jak mówiono, do Etamps. Wszystko się zmieniło, teraz tylko należy jej podać rękę, z tamtej strony Marny. Zreorganizowano siły zbrojne, utworzono trzy armie, jedną złożoną z batalionów gwardyi narodowej pod dowództwem generała Klemensa Thomas, drugą uformowaną z 13-go i 14-go korpusu, zwiększoną przez najlepszych żołnierzy, wziętych wszędzie po trochu, którą generał Ducrot miał poprowadzić do głównego ataku; trzecią nakoniec, armię odwodową, złożoną wyłącznie z gwardyi ruchomej, oddaną generałowi Vinoy. I zupełną miał Maurycy wiarę w powodzenie, gdy dnia 28 listopada nocował w lasku Vincennes, z pułkiem 115-tym. Trzy korpusy drugiej armii tu stały; opowiadano, że jutro rano mają się spotkać z armią Loary