biny de Quédeville, która słynęła niegdyś z przygód miłosnych, osiadła tam pod koniec żywota i oddała się krańcowej pobożności. Syn jej i synowa zginęli z wypadku w podróży a hrabina miała przy sobie wnuka i jedynego spadkobiercę, Gastona, dziewięcioletniego, niesfornego chłopca, używającego wciąż gwałtownych słów i łobuzerskich zabaw. Nie mogąc dać sobie z nim rady a bojąc się oddać go na pensyę, postanowiła wziąć do domu nauczyciela, Był nim ojciec Philibin, młody wówczas, dwudziestosześcioletni jezuita, pochodzenia i obejścia chłopskiego, ale zalecony jako człowiek niezmiernej stanowczości charakteru. On to zapewne wprowadził do domu hrabiny starszego od siebie o pięć lub sześć lat ojca Crabota, który świeżo zajaśniał aureolą miłosnej historyi o tak tragicznem a świętem rozwiązaniu. W pół roku potem ojciec Crabot, przyjaciel i spowiednik hrabiny, panował w Valmarie jako prawy władcą, złe języki zaś dodawały: jako kochanek pani domu, w której odżyły, mimo późnego wieku, dawne namiętności i zmysłowość. Była chwila, kiedy zamierzano oddać Gastona do ojców jezuitów w Paryżu, bo hałaśliwy chłopak zakłócał błogi spokój królewskiej rezydencyi, jej pięknych drzew, jej potoków i aksamitnych łąk. Wdrapywał się na wysokie topole do gniazd kruków, rzucał się w ubraniu do wody, dla łowienia węgorzy, wracał obszarpany, z pokaleczonemi rękami i nogami, z pokrwawioną twarzą i nawet sławny ze stanowczości ojciec Philibin, nie mógł go utrzy-
Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/167
Ta strona została przepisana.