dieu i pozwolić, aby przekupnie w świątyni Pańskiej, jak ich nazywał, zrujnowali go zupełnie. Skorzystał zatem z objazdu dyecezyi, przybył do Maillebois i sam celebrował, aby powrócić dawną świetność kościołowi świętego Marcina, którego główna nawa datowała z czternastego stulecia. W czasie przemowy, ośmielił się ganić grube przesądy i wyraźnie nawet wspomniał o handlu, jakiemu się oddawali kapucyni w swojej kaplicy, niby w ulicznym bazarze. Było to wyraźne, wszyscy też zrozumieli, że pocisk wymierzony był w kierunku ojca Teodozego a po za nim i ku samemu ojcu Crabotowi. A gdy jeszcze na zakończenie wyraził biskup nadzieję, że Kościół francuzki pozostanie zawsze czystem źródłem prawdy i sprawiedliwości, zrobiono prawdziwy skandal. Upatrując w tych słowach aluzyę do sprawy Simona, oskarżano biskupa, iż wydaje braciszków w ręce żydów, sprzedawczyków i zdrajców. Powróciwszy do biskupiego pałacu, ksiądz Bergerot musiał się przerazić swojej odwagi wobec goryczy, którą go pojono a gdy ksiądz Quandieu przybył, aby mu podziękować, biskup i zwyczajny proboszcz podobno płakali razem.
W Beaumont, w miarę zbliżania się sesyi sądu przysięgłych, wzrastało wzburzenie. Izba oskarżeń odesłała akta trybunałowi i sprawa naznaczoną została na poniedziałek, dwudziestego października. To też wystąpienie biskupa wywołało niesłychane wrzenie namiętności. „Le Petit Beaumontais“ siał
Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/172
Ta strona została przepisana.