chodniów, którzy mieli stwierdzić, czy oskarżony wsiadł na pociąg o wpół do jedenastej, jak zapewniał akt oskarżenia, czy też wrócił piechotą, podług własnej wersyi. Zeznania trwały nieskończenie długo, były powikłane i sprzeczne, zrobiły jednak wrażenie raczej przychylne dla oskarżonego. Z kolei wystąpili oczekiwani niecierpliwie ojciec Philibin i braciszek Fulgenty. Krótkie zeznanie pierwszego zrobiło zawód, bo jezuita ograniczył się na kilku, przyduszonym głosem powiedzianych zdaniach, objaśniających, jak znalazł ciało dziecka na ziemi, koło łóżka. Braciszek Fulgenty przeciwnie, ubawił całą salę gwałtownością tego samego opowiadania, które zaczął z szalonemi gestami połamanego pajaca i uszczęśliwiony ze sprawionego efektu, gmatwał i psuł wszystko od początku sprawy. Zawołano nakoniec trzech pomocników, braciszków Izydora, Łazarza i Gorgiasza, specyalnie wezwanych przez obronę. Delbos, który dwom poprzednim świadkom zadał parę tylko nieważnych pytań, powstał, gdy braciszek Gorgiasz stanął przy kratkach. Dawny chłopak wiejski, syn ogrodnika z Valmarie, Jerzy Plumet, obecnie zakonnik Gorgiasz, był mężczyzną tęgim, chudym i muskularnym, z czołem nizkiem i twardem, występującemi policzkami, grubemi ustami i dużym, orlim nosem. Czarna, wygolona twarz drgała mu nerwowo w okolicach ust, wierzchnia warga podnosiła się na lewo, ukazując mocne zęby, jakgdyby w mimowolnym złym i szyderczym uśmiechu. Gdy wszedł, ubrany
Strona:PL Zola - Prawda. T. 1.djvu/180
Ta strona została przepisana.